Szczęśliwie udało mi się powrócić z targów kantońskich i już śpieszę do was z historiami i opowieściami o tym jak tam było i co ciekawego widziałam. :)
O targach kantońskich (i nie tylko) pisałam już co nieco tu. Podczas majówki jedni odpoczywali, a inni biegali po jednych z największych targów na świecie. A było po czym biegać. Całe tagi mają 1.125.000 m² powierzchni i odwiedza je około 165.000 osób.
Tym razem odbyła się okrągła 115 rocznica targów i wszyscy uczestnicy otrzymali stosowne, okolicznościowe wpinki.
Targi jak zawsze były olbrzymie i nie było fizycznej możliwości zobaczenia wszystkiego. Mi podczas trzeciej fazy targów udało się obejść ubrania sportowe i casualowe, odzież męską i damską oraz bieliznę.
Wystawcy narzekali tym razem na małą frekwencję. Rzeczywiście zwiedzających nie było powalająco dużo, co dla mnie stwarzało tylko lepsze warunki, by wszystko dokładnie obejrzeć, pomacać i obfotografować. Targi w Kantonie to chyba jedyne takie targi, podczas których można swobodnie robić zdjęcia.
Zainteresowanie zwiedzających dobrze pokazywało kierunki, w których rozwija się obecnie rynek tekstylny i te, które przeżywają spowolnienie. Generalnie najwięcej osób zwiedzało hale z ubraniami sportowymi, trochę mniejszy tłok był w halach z odzieżą damską i męską, a hale z bielizną właściwie świeciły pustkami. Czy to dobra prognoza dla rynków...?
Trudno opisać trendy jakie panują na targach. Jest tam tyle wzorów, kolorów, wykończeń, że trudno mówić o jakiejś prawidłowości. Zresztą nie są to targi, które mają na celu prezentację nowych trendów, czy innowacyjnych rozwiązań technicznych. Służą one raczej nawiązaniu kontaktów z fabrykami i dostawcami chińskimi. Można zobaczyć w jakich cenach i w jakiej jakości producenci odszywają ubrania, ale nie jest to bardzo trendy miejsce.
Mimo to można było spotkać kilka nowości. Ciekawostką były materiały zmieniające kolor pod wpływem temperatury, lub kontaktu z wodą. Wątpliwe jest tylko ich zastosowanie. Nie wiem czy ktoś chciałby mieć kurtkę, która pod wpływem ciepłą zmienia kolor w okolicy pach...
Generalnie czas na targach spędziłam intensywnie, acz owocnie. Jeśli będziecie kiedyś mieli okazję pojechać do Chin na targi - polecam. Przygotujcie się tylko na naprawdę dłuuugi lot i sporo chodzenia ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz